OLBRZYMI GANGES
Szybko okazało się, że nie będzie tak łatwo. Przede mną było ponad tysiąc kilometrów do Kalkuty dość mocno zanieczyszczoną wodą. W Indiach zawsze jest problem z wodą pitną, a ja oczywiście pomimo tego że płynąłem wielką rzeką, wodę musiałem zdobywać na brzegu w wioskowych studniach „głębinowych”. Miałem też duży kłopot ze znalezieniem chrustu na opał. 90 procent ludzi w Indiach nadal gotuje na ogniu, co jest dodatkowym czynnikiem przyczyniającym się do wylesienia. W pobliżu Gangesu jest jeszcze trudniej znaleźć chrust, bo jest używany do palenia zwłok. Żeby wieczorem móc rozpalić ognisko musiałem być czujny przez cały dzień.
Ganges to święta rzeka, hindusi wrzucają do niej prochy zmarłych. Niestety nie każdego stać na chrust potrzebny do całkowitego spalenia ciała, więc czasami mijałem nadpalone zwłoki. Pomimo tego cieszyłem się naturą, bo Ganges na wielu odcinkach to przepiękna rzeka nizinna, z licznymi meandrami, wyspami, bogatą fauną. Kilka razy widziałem delfiny nazywane w hindi „sos” endemiczne dla tego zakątka świata, będące na liście gatunków teoretycznie wymarłych. Podobno są całkowicie ślepe, co zadziwia biorąc pod uwagę ilość sieci rybackich jakie widziałem po drodze. Skoro delfiny są ślepe to jak udało im się przetrwać?