Himba - „żyjemy tu jak pawiany”
W dorzeczu Kunene od niepamiętnych czasów mieszka bardzo barwna społeczność plemienna nazywana Ovahimba. Kobiety tego plemienia słyną z nakładania na całe ciało czerwonej ochry, dzięki której ich skóra do późnej starości jest bardzo gładka. Są to ludzie urodzeni i wychowani w Kaokolandzie, co oznacza ze są w 100% przystosowani do egzystencji w tych warunkach. Teren półpustynny, temperatury latem sięgające grubo ponad 40 stopni Celsjusza, bardzo uboga dieta i niskie warunki higieniczne to ich codzienność. Kobiety prawie nigdy się nie podmywają, zamiast tego okadzają swoje narządy aromatycznym dymem. Jeden z członków plemienia powiedział mi: „żyjemy tu jak pawiany”, co dla jednych jest obelgą, a dla innych komplementem.
Pawiany słyną z tego, że potrafią przystosować się do niemal każdych warunków. Wielokrotnie widywałem pawiany w tak koszmarnie trudnym do przetrwania środowisku, że aż dziw brał jak to jest możliwe, że one dają radę tam egzystować. Tak samo jest z Ovahimba: ludzie ci piją wodę po której inny człowiek miałby biegunkę minimum przez 3 dni, jedzą prawie wyłącznie mączkę kukurydzianą wymieszaną z kozim lub krowim mlekiem. Mięso od czasu do czasu, jeśli się trafi oraz czasami twarde orzechy palmy Makalanii. Z tej palmy wyrabiają też alkohol, do którego mają wielką słabość. Często widuje się zamożniejszych członków tego plemienia w Opuwo (miejscowa stolica województwa) pijanych prawie od samego rana. Ovahimba oraz wodospady Epupa są magnesem do którego ciągną turyści w tej części Namibii. Życie wielu ludzi z plemienia Ovahimba znacznie się zmieniło w miejscach do których dotarła cywilizacja. Tam, gdzie nie ma turystów, jest trudniej dojechać, wygląda podobnie od setek lat.
Większość tymczasowych obozów tego pasterskiego nomadycznego plemienia można znaleźć na niewielkim wzniesieniu, gdzie jest przewiewnie. Domyślałem się, że to sposób na pozbycie się komarów. Przy obozie z reguły rośnie jedno lub dwa wiecznie zielone drzewa Bastia Albi Trunka nazywane „drzewem pasterzy”. To jedyne źródło cienia oraz wieszak na wszelkiego rodzaju odzież czy urządzenia domowe. Jeśli obóz jest zamieszkiwany przez dłuższy czas (parę miesięcy) to kobiety budują niewielkie okrągłe szałasy z patyków i gliny wymieszanej z odchodami zwierząt oraz trawy w których śpią z najmłodszymi dziećmi. Mężczyźni z reguły śpią na zewnątrz, w przygotowanym miejscu (odgarnięte kamienie, koc) pod gołym niebem. Każdej rodzinie towarzyszy stado kóz, czasem młodych cielaków (krowy pasą się samopas), które są pilnowane przez wyleniałe i wiecznie głodne psy.
Miejscem szczególnym jest ogień palący się przed wejściem do chaty kobiety, która jest pierwszą żoną mężczyzny. Spalają niemal wyłącznie ciemne i twarde drewno drzewa Mopane. Ogień potrafi palić się całą noc i dzień, ma wymiar duchowy. Obcym nie wolno przechodzić pomiędzy chatą a paleniskiem. Życie w obozie jest dość proste: dzieci do około 10 roku życia raczej zostają przy matkach i zajmują się zabawą lub drobnymi pracami domowymi. Starsi chłopcy wypasają kozy i resztę trzody. Generalnie im większe zwierze tym większy człowiek-pasterz. Koło 11 wszyscy ściągają do cienia, gdzie przesypiają lub przegadują całe popołudnie. Po 15 wracają do pracy.